|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dwbem
Pomoc Zwierzętom
Dołączył: 21 Kwi 2012
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:58, 10 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Niestety, czytałam obszerny artykuł, że amerykanie już odchodzą od Bravecto bo już kilkaset psów padło choć wiele jakoś to znosi ale to jednak trucizna podawana do wewnątrz i truje nie tylko kleszcze ale też wątrobę i nerki i żołądek. Mimo wszystko polecam Foresto, jest nieszkodliwe dla psów, ja stosuję od wielu lat i nie wiem jak wygląda kleszcz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Wanderland
Skrzydlaty Dom
Dołączył: 27 Mar 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:34, 11 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za odpowiedź, dwbem. Ja też pomyszkowałam wczoraj trochę w internecie i znalazłam kilka nieciekawych informacji, ale dotyczących właśnie innych krajów. Może to kwestia dużych ilości sprzedanych opakowań (w Polsce Bravecto nie jest powszechnie stosowane z uwagi na cenę), że doszło tam do ujawnienia działań ubocznych występujących w niewielkim procencie lub nawet promilu. Ja osobiście przepytałam kilku znanych lekarzy wet. (opinia super skutecznego i bezpiecznego leku) i znajomych psiarzy (na ogół stosują coś tańszego) i nie spotkałam nikogo, kto miałby złe doświadczenia z tym preparatem. Na polskich forach wrze dyskusja na temat toksyczności Bravecto, ale oparta głównie na doniesieniach zagranicznych, natomiast nie spotkałam konkretnego opisu przypadku zatrucia lub zgonu zwierzęcia. Jak wspomniałam w poprzednim poście, nasza Tosia dostaje Bravecto już trzeci sezon. W chwili podania pierwszej dawki 2 lata temu miała zmiany w wątrobie, złe wyniki prób wątrobowych oraz wypryski na skórze (co powstrzymywało mnie od zastosowania wypróbowanego preparatu typu spot-on). Na usg wykonanym w tym roku zmiany nie uległy pogorszeniu, próby wątrobowe udało się w międzyczasie doprowadzić do normy a skóra jest czysta - być może lek wytłukł przy okazji jakieś niezidentyfikowane pasożyty skórne. Jednym słowem przy tak schorowanym i wiekowym psie nie zaobserwowaliśmy szkodliwego wpływu Bravecto. Oczywiście każdy psi organizm może zareagować inaczej, dlatego wiedząc to, co wiem dzisiaj (a to dzięki Waszym uwagom ) zastanowię się dobrze, czy podać Wanderowi kolejną tabletkę.
Nawiasem mówiąc dziwi mnie nieco rozdmuchiwanie przez ludzi tematu "trucizna". Jestem z wykształcenia farmaceutką i mam świadomość, że wszystkie preparaty przeciwpasożytnicze (te do odrobaczania jelit też) są w jakiejś mierze szkodliwe i dla psów i dla ludzi. Może z tej przyczyny nie ma dla ludzi specjalnie preparatów chroniących przed inwazją kleszczy, mimo że borelioza czy odkleszczowe zapalenie opon mózgowych zbierają niemałe żniwo. Podając psu jakikolwiek preparat na skórę podajemy mu środek szkodliwy. Jeżeli skóra jest zdrowa i natłuszczona, substancja powinna zostać na jej powierzchni. Ale wystarczy zła kondycja lub niewielkie uszkodzenie skóry i substancja wchłania się do wnętrza organizmu, uszkadzając różne narządy. No, ale trzeba oddać sprawiedliwość tym innym preparatom, że raczej nie bywają oskarżane o powodowanie zejść śmiertelnych...
|
|
Powrót do góry |
|
|
lejdija
Administrator
Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 10191
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: ZBukowno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:24, 11 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Na pewno były to objawy zatrucia i zmiany w morfologii krwi..ale muszę dopytac, bo z głowy nie pamiętam
I dokładnie tak jest.. 100 psów nie ma żadnych objawów i skutków ubocznych.. ale jakiś bardziej wrażliwy może źle tolerowa daną substancję, a Wanderek to jest taki troche kosmita
a co do trucizn, to tak naprawdę wszystko może być trucizną, to kwestia dawki i tolerancji przez dany organizm...
Ostatnio zmieniony przez lejdija dnia Czw 12:26, 11 Maj 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dwbem
Pomoc Zwierzętom
Dołączył: 21 Kwi 2012
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:33, 11 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że każdy organizm reaguje inaczej jednak wydaje mi się, że toksyny w dużo mniejszym stopniu trują organy wewnętrzne wchodząc przez skórę niż te wchodzące przez żołądek.
Moja znajoma też podawała Bravecto swoim sukom ale zrezygnowała w tym roku bo jedna suka jednak źle reagowała.
Ja od lat stosuję najpierw Kiltix teraz Foresto i nigdy nie miałam jakichkolwiek problemów z psami nie mówiąc o tym, że nie wiem jak wyglądają kleszcze na psie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
kachul
Administrator
Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 7426
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Z prowincji, gdzie wierzofce mają 3 piętra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 5:56, 12 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Ja w zeszłym roku " została postawiona pod ścianą", moja suka łapała kleszcze na kiltixie + krople ( w poprzednich latach skuteczne).
Podałam bravecto - problemy z kleszczami skończyły się jak ręką odjął.
Szukałam jakiś czas temu informacji nt. bravecto i rzeczywiście negatywne informacje były tylko z innych krajów, jednak żaden z psów, u których podejrzewano zgon po bravecto nie miał sekcji...
Może teraz są bardziej aktualne informacje.
Prawda jest taka, że wszystko może zaszkodzić. Jednemu to, innemu tamto. Znam psy z uczuleniem na krople, psy z uczuleniem na obroże.
Jeśli preparat jest skuteczny ja nie widzę problemu w zastosowaniu go.
|
|
Powrót do góry |
|
|
dwbem
Pomoc Zwierzętom
Dołączył: 21 Kwi 2012
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:32, 12 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Jeżeli skuteczny tak ale jeżeli szkodliwy to jednak nie.
Ale to wybór właściciela psa, ja nie ryzykuję zwłaszcza że mam 12-latkę i wolę jej nie truć skoro Foresto jej zupełnie nie szkodzi a chroni przed kleszczami.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wanderland
Skrzydlaty Dom
Dołączył: 27 Mar 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:40, 15 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
No i widzicie, jak się daliśmy ponieść dyskusji. Ilu psiarzy, tyle poglądów. Ja osobiście przez wiele lat stosowałam krople z fipronilem i chociaż wielokrotnie usuwałam kleszcze z psów, nigdy (i oby tak pozostało) nie mieliśmy przypadku zachorowania na choroby odkleszczowe. Mam nawyk codziennego przeczesywania palcami futra (to w końcu tylko trzy psy!), szczególnie w miejscach ulubionych przez wampiry. Poza tym często psy same dają sygnał o obecności "obcego", drapiąc się lub podgryzając. Ponieważ do zakażenia dochodzi dopiero po kilku lub kilkunastu godzinach od rozpoczęcia żerowania (o ile kleszcz jest zarażony), jest szansa na usunięcie go w porę. Niestety podobno kleszcze okazują się być organizmami o dużych zdolnościach adaptacyjnych (prawie jak karaluchy) i wszystko wskazuje na to, że skuteczność aktualnie stosowanych środków powoli maleje.
Wracając do Wandera, solennie obiecuję, że - o ile nie znajdziemy innej wiarygodnej przyczyny pogorszenia jego wyników krwi - nie podam mu więcej Bravecto. Najbardziej przekonującym argumentem jest dla mnie uwaga, że Cytat: | Wanderek to jest taki trochę kosmita | z czym się absolutnie zgadzam, a przy okazji chcę podziękować lejdiji za genialne porównanie, które nam samym nie przyszło do głowy, ale natychmiast zyskało status ksywy Wanderka.
Co do wyników badań - mocz jest ok., obecność pasożytów niszczących krwinki została wykluczona, natomiast mało jest limfocytów, monocytów i granulocytów. Również parametry czerwonokrwinkowe są na granicy normy lub poniżej. Dostaliśmy zalecenie przyjmowania antyoksydantów przez 2 tygodnie a potem powtórne badania. Trochę się martwię, ale jak już wcześniej pisałam, nie widać po Wanderze, żeby coś mu dolegało. Wprawdzie nie jest wulkanem energii, ale na spacery chodzi chętnie, nabrał też apetytu i całkiem ładnie je dwa razy dziennie. Zrzuca też sporo sierści - żartujemy z Andrzejem, że dostaliśmy psa w futrze, a niedługo będzie goły i wesoły. Ale w końcu mamy wiosnę, więc to chyba jest ok.
A'propos jedzenia. Kilka dni temu napotkaliśmy podczas spaceru grupę bawiących się psów, głównie niewielkich suczek. Wander natychmiast poczuł się jak u siebie w domu, dzielnie przeszedł inspekcję wścibskich nosów wciskających się tu i tam i przez dobrą chwilę ganiał zgodnie ze wszystkimi. Do czasu, aż okazało się, że niektóre bardzo porządne pańcie przyniosły pyszne smaczki z myślą o nauce w trakcie zabawy. Wymagania miały niezbyt wygórowane: głównie "chodź", "siad" i "daj łapę". Wander natychmiast na ochotnika zapisał się do szkoły. Szybko okazało się, że nie ma w grupie bardziej gorliwego i sumiennego ucznia - Wandzio przychodził, siadał i podawał łapę (zawsze lewą), jak tylko usłyszał szelest opakowania z którejkolwiek strony. Panie zachwycone entuzjazmem nowego adepta chwaliły, głaskały i nie żałowały smaczków. Niestety wkrótce w torebkach pokazało się dno i pyszna zabawa dobiegła końca. To tyle, jeśli chodzi o naszego niejadka. Na kolejny spacer będę musiała zabrać w rewanżu własny prowiant...
|
|
Powrót do góry |
|
|
dwbem
Pomoc Zwierzętom
Dołączył: 21 Kwi 2012
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:48, 15 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Widzę, że Wanderek jest mańkutem tak jak ja. Ale dobrze, że apetyt wraca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
kachul
Administrator
Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 7426
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Z prowincji, gdzie wierzofce mają 3 piętra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:33, 15 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Wanderland to stały numer Wandera - kiedy mieszkał u Kasi leciał jak głupi widząc karmicieli
Na spacerze wszystko smakowało, od najlepszych jakościowo smaczków po te najbardziej "syfiaste" - byle od kogoś
Szczególnie upodobał sobie Panią, która nosiła ze sobą Frolic - jak ją tylko widział to na żadne przywołanie nie reagował.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wanderland
Skrzydlaty Dom
Dołączył: 27 Mar 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:57, 16 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Szkoda, że nie wiedziałam o tym, kiedy wyrywaliśmy sobie włosy z głowy, bo Wander jadł tyle co kot napłakał. Mogliśmy go żywić na spacerze przez podstawioną osobę W chwili obecnej wydaje mi się, że problem mamy mniej więcej za sobą (odpukać!), Wander najwyraźniej nabrał nieco zaufania do mojej kuchni. Ba, nabrał nawet odwagi do eksperymentów kulinarnych - ostatnio spróbował odrobinę ryby z naszego talerza! Ale jakby co, to będę miała na uwadze. Chociaż wolałabym nie być w takiej sytuacji jak jedna z naszych znajomych, której suczka je chrupki tylko na spacerze i najlepiej, żeby w pobliżu znajdował się inny pies, bo wtedy wcina chętniej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wanderland
Skrzydlaty Dom
Dołączył: 27 Mar 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:41, 18 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Byliśmy wczoraj na badaniach usg i rtg. Wandzio był bardzo dzielny, a kiedy zdjęliśmy go ze stołu zatańczył z radości w kółko, jak to on potrafi. W sumie nie znaleźliśmy nic niepokojącego, same starsze zmiany. Pan doktor trochę mruczał, że Wander ma niektóre narządy nie w tym miejscu, co zwykle - np. lewą nerkę namierzył aż pod żebrami. No i w pogoni za tą zagubioną nerką trzeba było wygolić dodatkowy fragment sierści, tak więc prezentujemy teraz na osiedlu nową wiosenną modę dla futrzaków. Swoją drogą Stwórca naszego kosmity (kimkolwiek był) z pewnością miał duszę artysty - tworzył z fantazją, nie dbając o szczegóły i proporcje, ale i tak uzyskał efekt miły dla oka i serca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wanderland
Skrzydlaty Dom
Dołączył: 27 Mar 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:28, 29 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Wygląda na to, że Wander ma się dobrze. Wybraliśmy się jeszcze na konsultację do profesora z naszego Uniwersytetu Przyrodniczego, ale też nie znalazł nic niepokojącego. Powtórzone wyniki krwi są zdecydowanie lepsze Zatem albo kuracja pomogła, albo sam organizm doszedł już do siebie.
W każdym razie apetyt ma niezły, wieczorem kiedy pichcę w kuchni nie odstępuje mnie na krok - pewnie zbiera na nowe futro.
Ostatnio Wander próbował swoich sił jako pies ogrodnik (bardzo proszę nie mylić z psem ogrodnika!) - próbował posadzić na działce swojego gryzaka. Najpierw podkopał mój świeżo posadzony klon japoński, potem wybrał grządkę z truskawkami, by ostatecznie złożyć swój skarb w spokojniejszym miejscu, skąd nikt go nie przeganiał.
[img]<a><img src="https://images84.fotosik.pl/600/3c8c86cc931d11a1med.jpg" border="0" alt=""></a>[/img]
[img]<a><img src="https://images81.fotosik.pl/601/451b0bbdc99a2ff3med.jpg" border="0" alt=""></a>[/img]
Pomyśleliśmy, że skoro dokarmiana przez nas wiewiórka mogła obsadzić naszą działkę zapomnianymi orzechami, to niech Wander też ma swoje drzewko obfitości. A my może zdobędziemy jakąś nagrodę roku za oryginalne nasadzenia ...
Ale ponieważ drzewko nie chciało rosnąć w oczach, Wandzio ostatecznie wybrał małą nagrodę "tu i teraz" zamiast większej w przyszłości... A gryzak doprawiony odrobiną ziemi najwyraźniej smakował nieźle.
[img]<a><img src="https://images81.fotosik.pl/601/45de2d33ae3735bamed.jpg" border="0" alt=""></a>[/img]
Ktoś mógłby pomyśleć, że pobyt na działce, na świeżym powietrzu to dla Wandera przyjemność. Przynajmniej my tak naiwnie sądziliśmy (no, nadal sądzimy że w domu jest jednak nudniej). Ale prawdziwy taniec radości zaczyna się, kiedy opuszczamy działkę!
[img]<a><img src="https://images83.fotosik.pl/600/cdf886e1685f9712med.jpg" border="0" alt=""></a>[/img]
[img]<a><img src="https://images82.fotosik.pl/601/5d69ef79c0efc8d8med.jpg" border="0" alt=""></a>[/img]
Chwila nieuwagi Pańcia i Wanderek nieoczekiwanie zrobił frrruuu! - jak na prawdziwego Skrzydlatego Psa przystało
[img]<a><img src="https://images84.fotosik.pl/600/a7454089b1524ff1med.jpg" border="0" alt=""></a>[/img]
No, muszę przyznać, że dawno nie widziałam Andrzeja zasuwającego takim sprintem jak wtedy.... Oczywiście przy Wandziu nie miał najmniejszych szans . Cały teren działek jest ogrodzony, ale mieliśmy obawy, że tymi swoimi łapkami nieźle podepcze wypielęgnowane grządki sąsiadów. Na szczęście okazało się, że Wandzio wybrał się tylko trzy działki dalej, do sąsiadów którzy siedzieli przy grillowanych kiełbaskach. Musiał już od jakiegoś czasu wizualizować te kiełbaski (ach, ten duży nochal!) i nie oparł się pokusie. To musiało ciekawie wyglądać z perspektywy tych ludzi: siedzą sobie spokojnie a tu nagle wpada niebieskooki stwór i zagląda w talerze, za nim zdyszany facet, a na końcu nasze dwie panienki (oczywiście szczekając w niebogłosy, bo każda okazja jest dobra). Istny desant! Trzeba przyznać, że przyjęli sytuację z humorem, chociaż (sknery ) kiełbaską nie poczęstowali. Ale może to i lepiej z różnych powodów - i dietetycznych i pedagogicznych.
Jeszcze spacerek, ciągle wiosenny, bo kasztany nadal kwitną.
[img]<a><img src="https://images81.fotosik.pl/601/f5bba5ab875e4761med.jpg" border="0" alt=""></a>[/img]
Nasz aniołek śpi sobie w drodze do domu. To był długi dzień...
[img]<a><img src="https://images83.fotosik.pl/600/7e8aa2afde24d384med.jpg" border="0" alt=""></a>[/img]
|
|
Powrót do góry |
|
|
dwbem
Pomoc Zwierzętom
Dołączył: 21 Kwi 2012
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:38, 30 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Cudnie się to czyta.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wanderland
Skrzydlaty Dom
Dołączył: 27 Mar 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:19, 31 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Dzięki za miłe słowo
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wanderland
Skrzydlaty Dom
Dołączył: 27 Mar 2017
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:51, 02 Lip 2017 Temat postu: |
|
|
Lato to taka piękna pora roku. Wyjazdy, długie spacery, urlopy...
Wander jest z nami już (i dopiero) 3 miesiące. To oznacza, że zgodnie z umową adopcyjną jest już całkiem nasz . Ciągle uczymy się o sobie czegoś nowego i widzimy teraz spore zmiany w zachowaniu Wandzia. Wiem, że większość z Was sądzi, że dostał nam się całkiem bezproblemowy pies i oczywiście jest to prawda - Wandzio jest bardzo grzeczny. Ale z drugiej strony pies zabrany z miejsca, gdzie już się zadomowił i czuł się dobrze, raczej nie może poczuć się szczęśliwy od pierwszego dnia, jak pies wyrwany z piekła złych warunków. Myśleliśmy, że specyficzne żałosne spojrzenie, jakie nam prezentuje to po prostu jego cecha charakterystyczna (moja siostra widząc go pierwszy raz stwierdziła: "jaki to smutny pies"). Teraz widzimy, że zachowanie Wandzia stało się bardziej swobodne, ogon jest w ruchu zdecydowanie częściej, a kiedy czegoś chce, nie ma już tej swojej miny "sieroty", bo potrafimy się lepiej porozumieć. No i słuchajcie (niektórzy pewnie nie uwierzą): Wander bardzo ładnie je!! Mamy wrażenie, że jego boki trochę się zaokrągliły, chociaż nie mieliśmy okazji tego potwierdzić, bo w dwóch zaprzyjaźnionych przychodniach padły wagi (jakiś problem z serwisem). Nawet do gotowanej ryby się przekonał, chociaż surowej raczej nie tknie.
Byliśmy ostatnio kilka dni na wyjeździe w okolicach Nowego Targu. Kwaterę trafiliśmy naprawdę fajną, miejsca mieliśmy wyjątkowo dużo. Nasze dotychczasowe psy reagowały bardzo różnie na fakt pobytu w obcym miejscu - jedna z naszych suczek np. wyraźnie się brzydziła obcych zapachów i nie chciała przez jakiś czas jeść. Poprzedni Haskuś wszędzie czuł się jak u siebie i spoko. A Wander? Wander po wejściu na kwaterę spojrzał na nas z wyrazem radosnego niedowierzania w oczach (Serio? Mieszkamy tu?) i zaczął kręcić te swoje kółeczka radości po podłodze. Biegał, ślizgał się na dywanikach (musieliśmy je zaraz zdjąć w obawie o zakłaczenie) - tak wesołego Wandzia dotąd nie widzieliśmy.
Wander i Nutka w swoich apartamentach (Tosia niestety musiała zostać w domu)
Pochodziliśmy trochę po trasach, gdzie wolno z psami. Na szlaku Wandzio zaczął ciągnąć, jak na północniaka przystało (tak! to ten sam pies!). Czasami z kolei jego trzeba było ciągnąć, ponieważ z nieznanych nam przyczyn upierał się, żeby zawrócić o 180 stopni i iść z powrotem
Oczywiście nie zliczę, ile razy trzeba go było wyciągać z chaszczy na poboczu, gdzie próbował odwiedzać tajemnicze zwierzątka. Na szczęście nie mamy żadnego na sumieniu...
Wander i Nutka pozdrawiają ze schroniska na Turbaczu
Owce, moja miłość ...
O tym, że Wander przestawił się na tryb urlopowy może też poświadczyć fakt, że w poszukiwaniu wygodnego miejsca do spania zawędrował na nasze łóżko, czego w domu nie robi, prawdopodobnie w obawie przed Nutą.
Kto chce, niechaj wierzy... P.S. Koce na łóżku są nasze, zawsze szanujemy własność gospodarzy.
Nasi (nie)strudzeni wędrowcy:
Czy możemy już wrócić do domu?
Odkryliśmy też pewien wstydliwy sekret naszego wędrowniczka. Otóż Wander który kocha kury, który od owiec nie może oderwać wzroku, który mija konia bez drgnięcia powieką, Wandzio... BOI SIĘ KROWY
A z krowami mieliśmy mrożącą krew w żyłach przygodę. Idziemy sobie spokojnie ulicą w Chochołowie i podziwiamy drewniane chaty, a tu nagle zza rogu wyłania się idące środkiem jezdni całe stado tych strasznych stworów. Wandzio od razu zdecydowanie zasygnalizował, że życzy sobie oddalić się z tego miejsca, więc prędziutko przeszliśmy na drugą stronę ulicy, bo się obawiałam, że wyskoczy mi z szelek. Nic to jednak nie dało, ponieważ krowia przewodniczka najwyraźniej upodobała sobie naszego biednego haska i twardo zmierzała dalej w naszym kierunku. Tak spanikowanego Wandzia jeszcze nie widzieliśmy. Na szczęście zainterweniował pastuch (czy też właściciel) i udało nam się zachować resztki honoru...
Nie wiem dlaczego, ale sporo ludzi na szlakach rozczulało się na widok Wandera (myślę że bardziej powinni rozczulać się nad Nutką z jej krótkimi łapkami, o mnie nie wspominając). Chętnych do głaskania nie brakowało. Miałam wrażenie, że nie sprawiało to psu jakiejś specjalnej frajdy, ale na szczęście nie protestował. Przy okazji my wdawaliśmy się w pogawędkę, starając się krzewić wiedzę na temat północniaków .
No to do kolejnego odcinka!
[img]"https://images82.fotosik.pl/673/8f90f9107d9e3c7amed.jpg[/img]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|